poniedziałek, 30 listopada 2015

Grodzisko wczesnośredniowieczne Krzesk-Królowa Niwa.

Krzesk-Królowa Niwa jest to wieś w województwie mazowieckim oddalona o 40 km od Białej Podlaskiej.

Udajemy się trasą K-2 w kierunku miejscowości Krzesk-Królowa Niwa do położonego w pobliżu tej wsi grodziska wczesnośredniowiecznego. Dotarcie do niego nie nastręczy nikomu żadnych problemów gdyż znajduje się ono bezpośrednio przy trasie K-2, a właściwie trasa K-2 przecina grodzisko na dwie części północną z zachowanymi wałami i fosą, oraz południową, która została całkowicie zniszczona i zniwelowana.


Grodzisko znajduje się około 1,5 km  na zachód od wsi Krzesk-Królowa Niwa, w miejscu określanym na niektórych mapach jako „Koszarki”, wyjaśnienie tej nazwy znajdziecie w dalszej części. My celowo wybraliśmy się tutaj jesienią, gdy obficie porastająca roślinność dawne wały pozbawiona jest swojej zielonej szaty, aby móc dokładniej pokazać wam ukształtowanie terenu. Właśnie z uwagi na fakt, iż dawne grodowe wały skryte są w roślinności a miejsce to nie zostało w jakikolwiek sposób oznaczone dodam, iż punktem charakterystycznym, że dotarliśmy na miejsce jest skrzyżowanie drogi K-2 z drogą prowadzącą w kierunku południowym do wsi Maciejowice, a oddalony kilka metrów od tego skrzyżowania przystanek autobusowy wskazuje nam miejsce, w którym należy się zatrzymać.






Ten z pozoru nie ciekawie wyglądający pusty plac również odegrał swoją rolę w historii grodziska, ale o tym napiszę w dalszej części.






Grodzisko w Krzesku Królowej Niwie znane jest już od dawna gdyż zostało one odkryte w drugiej połowie XIX wieku. Ale dopiero w 1965 roku archeolodzy określili jego pochodzenie na około VII-VIII wiek. Należy ono do grupy grodzisk pierścieniowatych kolistych cechujących się podwójnym zamkniętym obwodem wałów o średnicy około 200 metrów.
Za pewne wybudowanie dwóch linii wałów opasanych dwoma fosami wodnymi wynikało z faktu, iż grodzisko położone było na terenach nizinnych pozbawionych naturalnych przeszkód terenowych.

Grodzisko jest ciekawostką, z uwagi na sposób budowy występujący w okresie wczesnośredniowiecznym nad Dnieprem.


Wał wewnętrzny grodu o wysokości około 3 metrów, do którego dostępu broniła wodna fosa.


Widok ze szczytu wału wewnętrznego na fosę i pierwszy wał zewnętrzny o wysokości około 1,5 metra.

Znajdujemy się na dnie fosy, która dawniej była wypełniona wodą.


Przeprowadzone badania archeologiczne wykazały, że gród w Krzesku był zamieszkiwany do XIII wieku, oraz że wokół niego istniały trzy osady. Ale my dzisiaj chcemy mówić tylko na temat grodu, choć niewątpliwie historia okolic Krzeska jest niezwykle ciekawa i warta uwagi.


Widok z wewnętrznej fosy na pierwszy wał.

Widok z pierwszego wału na zewnętrzną fosę.

Widok z pierwszego wału na wewnętrzną fosę i drugi wał.

Za pierwszym wałem i fosą rozciągają się łąki i pola uprawne.
Archeolodzy na podstawie prowadzonych prac wykopaliskowych udokumentowali kolejne etapy rozwoju grodu. I są zdania, że grodzisko w początkowym okresie nie było stale zamieszkiwane a pełniło jedynie funkcję schronieniową aż do X wieku, z którego pochodzą odnalezione ślady chat zbudowane w sposób uporządkowany w centrum majdanu.




Widok z drugiego wału na plac wewnętrzny tzw: „Majdan”.

A więc jaką rolę spełniał gród w początkowym okresie swojego istnienia skoro nie był na stałe zamieszkiwany?
Czy na tej podstawie możemy wysunąć hipotezę, że grodzisko służyło mieszkańcom pobliskich osad do odbywania rytuałów religijnych, co jednocześnie nie wyklucza zastosowania go jako schronienia dla siebie i swojego dobytku w sytuacjach zagrożenia. O takich obyczajach dawnych Słowian możemy przeczytać w książce Joachima Szyca pt: „Słowiańscy Bogowie” wydanej w 1865 r. „Cześć bogom składano w poświęconych im bóżnicach i gontynach. Bóżnica była gajem świętym, w którym z rozkoszą przebywali bogowie. Świątynia taka, ręką samych bogów wzniesiona, różniła się od gontyny, ręką ludzi zbudowanej. Bóżnice były nie borami, ale dąbrowami. Otaczał je parkan, mający dwie brony, to jest warowne, wstępu broniące bramy. W środku bóżnicy strzelał swym wzrostem ku niebu ogromny, stary zieloną jemiołą obrosły dąb, a do koła niego znajdowały się posągi bogów. Świątynia podobna uważaną była za tak przeczystą, że pod żadnym warunkiem nie godziło się jej skalać krwią ludzką, choćby z nieprzyjaciela ojczyzny lub wiary wylaną”. (w tekście zachowano oryginalną ówczesną pisownię).


Wewnętrzny wał nosi w kilku miejsca ślady rozkopywania.




Również brak jest konkretnych dowodów mogących wskazywać, z jakiego powodu gród został opuszczony przez mieszkańców, a nic nie wskazuje na to aby padł on ofiarą działań wojennych.






Na podstawie archiwalnej mapy Топографическая карта Царства Польского” - „Topograficzna karta Królestwa Polskiego Kol.VI. Sek. VIII.”, wyd. 1839 r. dowiadujemy się, że w tym czasie droga biegnąca z Siedlec do Międzyrzeca Podlaskiego miała taki sam przebieg jak współcześnie. Oraz co chyba najbardziej istotne już wówczas droga ta rozcinała dawny gród na dwie części północną i południową. A zatem nie obwiniajmy naszych współczesnych drogowców o zniszczenie tego obiektu gdyż winę za to ponoszą nasi przodkowie.






 Na podstawie w/w mapy dowiadujemy się, że na majdanie dawnego grodziska zostały wybudowane „Koszary Drogowe”. Stąd mamy nazwę na współczesnych mapach tego miejsca „Koszarki”. Dla mniej zorientowanych wyjaśniam, że nazwa ta, choć może mylnie sugerować, nie miała nic wspólnego z wojskiem, a nawet wręcz przeciwnie gdyż rozkazem „księcia Teniszewa” zakazano zajmowania „Koszar Drogowych” na kwaterunek dla wojska. Obiekty te należały do służb drogowych i zazwyczaj były budowane na gruntach państwowych, aby uniknąć kłopotów związanych z wywłaszczeniem.


Fragment mapy „Topograficzna karta Królestwa Polskiego Kol.VI. Sek. VIII.”, wyd. 1839 r.




Z całą pewnością nie jest to zbyt piękny i dobrze zachowany obiekt, ale jak sądzę wart, aby poświęcić kilka chwil na obejrzenie go, gdy będziecie w tych okolicach przejazdem.
Kto wie może po takiej wizycie zapragniecie czegoś więcej dowiedzieć się na temat dawnych Słowian, jak żyli, w jakie bóstwa wierzyli? A wówczas odkryjecie, że ich dawne obyczaje nie są Wam aż takie obce.

Źródła:


- Joanna Kalaga – Wczesnośredniowieczny kompleks osadniczy w Krzesku-Królowej Niwie”. Wyd. 1988 r.


- Joachim Szyc - „Słowiańscy Bogowie” wyd. 1865 r.

- Wykorzystano fragment mapy „Топографическая карта Царства Польского” - „Topograficzna karta Królestwa Polskiego Kol.VI. Sek. VIII.”, wyd. 1839 r.

- Własne obserwacje i ustalenia.







środa, 21 października 2015

Dawni mieszkańcy Irkucka.

W styczniu br. opisałem naszą wyprawę opowiadającą o poszukiwaniu wymazanej z mapy wsi Irkuck (Tutaj). Wówczas nawet nie przypuszczałem, że historia ta znajdzie swój dalszy ciąg a ja sam powrócę jeszcze raz w tamte strony, tym razem poszukując śladów jej dawnych mieszkańców.

Jedyny ślad po wymazanej z mapy wsi Irkuck.

Pradziadek Dymitr wraz z Żoną Katarzyną i córką Anną na tle domu w Irkucku.
Babka Anna w Irkucku.
Jak się okazało, moja opowieść o Irkucku dotarła za granicę, tym razem aż na Wołyń. Przeczytał ją mieszkający na Ukrainie w Kospotolu, Polak z pochodzenia Damian Radzewicz, który skontaktował się ze mną w tej sprawie i nie kryjąc radości a zarazem wzruszenia z tego powodu, że udało mi się odnaleźć Irkuck opowiedział mi o losach swojej rodziny a także o swojej tęsknocie za ziemią swoich pradziadków. Dzisiaj za jego zgodą również i ja chciałbym się z Wami podzielić jego opowieściami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie w jego rodzinie.

Pradziadek Dymitr wraz z  prababką Katarzyną (ślub w Włodawie w 1932 roku).
Zespół klasztoru Paulinów (XVIII w.) z kościołem św. Ludwika w Włodawie.


Po prawej pradziadek Dymitr w wojsku wraz z przyjacielem.
Po lewej pradziadek Dymitr z przyjacielem pod czas służby wojskowej (Włodawa).
Damian urodził się w katolickiej polskiej rodzinie w domu, w którym zawsze mówiło się po polsku i szanowano tradycję rodzinną. Od małego dziecka jego „Babka” opowiadała mu o Polsce, której on sam nie znał. Były to opowieści o rodzinnych stronach pozostawionych w tak odległej dla niego Polsce. O przywiązaniu do rodzinnej ziemi i o losach pradziadków. Te wszystkie opowieści sprawiły, że on sam również tęsknił za Polską i pragnął ujrzeć ziemię swoich przodków. Jego marzenie ziściło się dopiero, gdy Damian otrzymał kartę Polaka i przyjechał na studia do Polski. Wówczas to postanowił odwiedzić ziemię, na której żyli jego pradziadowie, miejsca znane mu tylko z opowieści babci, która zaszczepiła w nim tą miłość do rodzinnych stron.

Po lewej stoi prababka Katarzyna po prawej prababka Maria matka Dymitra i siostrzeniec Mikołaj.
Po lewej prababka Katarzyna wraz z koleżanką.
Opowieść Damiana rozpoczyna się w czasach zaboru rosyjskiego od jego pradziadków pochodzących z Okuninki, którzy za bunt przeciwko carowi rosyjskiemu zostają zesłani na Syberię a ich cały dobytek zostaje skonfiskowany. Po odbyciu kary na zesłaniu, powracają w swoje rodzinne strony osiedlając się w nowo powstającej wsi, której nadano nazwę „Irkuck”. Jak się okazuje taką nazwę wieś, otrzymała nieprzypadkowo, gdyż to właśnie tu osiedlają się dawni polscy zesłańcy którzy byli skazani przez carat na zesłania do Irkucka na Syberii.


Praprababka Maria matka Dymitra - lata trzydzieste wieś Okuninka.

Okuninka obecnie jest typową miejscowością wypoczynkową.

W Irkucku także mieszkał pradziad Damiana „Dymitr Dmitruk”, urodzony w 1913 roku, wraz ze swoją żoną Katarzyną urodzoną w 1914 roku pochodzącą z oddalonej zaledwie kilka kilometrów od Irkucka wsi Luta oraz córką Anną urodzoną w 1938 roku we wsi Okuninka.


Babcia Anna.
Irkuck w okresie międzywojennym niczym specjalnym się nie wyróżniał na tle innych wsi, posiadał typową dla polskiej wsi drewnianą zabudowę z domami krytymi strzechą, tylko bogatsi gospodarze posiadali w tym czasie domy kryte dachówką. Dom pradziadka w Irkucku był drewniany dwupokojowy z dużą kuchnią. Podobnie wyglądał dom sąsiadów.

Po prawej pradziadek Dymitr i jego przyjaciele z Irkucka i Okuninki.
Wieś Irkuck była zamieszkała przez Polaków, Ukraińców, Żydów i Niemców. Fakt, iż Dymitr znał język niemiecki zadecydował o tym, iż został on sołtysem w tej wielonarodowościowej wsi. Pomimo różnic wyznaniowych i kulturowych mieszkańcy Irkucka żyli zawsze w zgodzie i nigdy nie dochodziło między nimi do konfliktów na tle religijnym czy też narodowościowym. 


Teren byłego niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze.



Spokój wsi zachwiał dopiero wybuch II wojny światowej oraz pojawienie się w Irkucku Niemców, którzy wywieźli pięć rodzin pochodzenia żydowskiego do pobliskiego obozu w Sobiborze. W późniejszym czasie Dymitr dzięki swojej znajomości języka niemieckiego udzielał pomocy zbiegłym z obozu żydom.




Zegar słoneczny w Orchówku z wymowną inskrypcją „Odmierza Czas Dla Każdego Z Nas”.

W 1945 roku umiera na gruźlicę żona Dymitra Katarzyna, która zostaje pochowana na cmentarzu w Orchówku. Po jej śmierci Dymitr uzyskawszy sądowe pozwolenie na zawarcie związku małżeńskiego, żeni się po raz drugi z kobietą narodowości ukraińskiej Haliną Puszyk. Są to czasy przymusowych przesiedleń ludności, ładnie nazywanych przez władze komunistyczne repatryjacją. Dymitr postanawia wyjechać wraz ze swoją nową żoną i córką Anną z pierwszego małżeństwa na Ukrainę.




Cmentarz w Orchówku.

W 2010 roku Damian Radzewicz spełnia marzenie swojej babci Anny, oboje przyjeżdżają do Polski w rodzinne strony Anny do wsi „Luta”, z której to pochodziła jej matka Katarzyna. Tutaj także spotyka się z jej dawnym szkolnym kolegą panem Janem. Tu Damian podczas rozmów toczonych pomiędzy Anną i panem Janem dowiaduje się, w którym miejscu znajdował się rodzinny dom prababki Katarzyny, niewielki staw, studnia, a nawet brzoza, którą jego prababka wraz z Anną posadziły w pobliżu domu.

Damian i jego Babcia Anna podczas podróży do Polski w 2010 roku.




Damian wyjaśnia mi, że kapliczka znajdująca się przy skrzyżowaniu dróg ma dla niego szczególne znaczenie gdyż to właśnie przed nią znajdowało się pole i dom jego prababki Katarzyny.



Babcia Anna w Lucie przy Brzozie posadzonej przez jej matkę Katarzynę (Luta 2010 rok).



Pomimo wielkich chęci w trakcie pobytu Damiana i Anny w Polsce nie udaje im się odnaleźć i dotrzeć do Irkucka, tak drogiej ich sercu drugiej wsi, którą zapamiętała Anna z dzieciństwa.
Również jak dotychczas nie udało im się odnaleźć innych mieszkańców Irkucka, lub ich potomków.






Gdy Damian Radzewicz opowiedział mi historię swojej rodziny oraz to jak bardzo się ucieszył czytając relację z poszukiwań Irkucka wyrażając przy tym wdzięczność, że może oglądać zdjęcia postanowiłem, że muszę napisać o tym. 


Miejsce niemieckiego obozu pracy w Lucie.

Damian Radzewicz wciąż ma nadzieje, że uda mu się odnaleźć dawnych mieszkańców Irkucka lub ich potomków by móc lepiej poznać historię swojej rodziny i miejsc, w których żyli jego pradziadowie. A o tym jak bardzo jest to dla niego ważne chyba najlepiej świadczą słowa, które wypowiedział.
„Naprawdę wie pan ciężko jest wyrazić te uczucia, które wypełniają serce, bo Luta, Okuninka, Irkuck, Włodawa, to są te miejsca, które dotyczą mnie, dotyczą mojej historii i są moją ziemią Ojczystą, są miejscami szczególnymi”.



„Ojczyzna to kraj dzieciństwa
Miejsce urodzenia
To jest ta mała najbliższa
Ojczyzna”.
Tadeusz Różewicz – „Oblicze Ojczyzny”.


Źródła:

- Na podstawie opowiedzianych przekazów rodzinnych przez Damiana Radzewicza.

- Składam serdeczne podziękowania Panu Damianowi Radzewiczowi za udostępnienie archiwalnych zdjęć z albumu rodzinnego.

- Własne ustalenia i obserwacje terenowe.